16 listopada 2007, 18:15
Blog o Mandrivie Linux i historiach z życia wziętych.
I musiałem znowu spuścić gościowi manto. Tym razem już za siebie. Dostał w łeb, został zdrowo skopany, wytargałem mu włosy i jeszcze przez przypadek, bo mi próbował oddać, dostał w pysk. Niestety po biologii przyszła moja wychowczyni i mnie zdrowo opieprzyła. A ta, w której obronie wczoraj walczyłem, zauważyła to słowem "Dzięki!". A więc jak wczoraj mówiłem. Ale też jaka przwda, taka prawda. Może kiedyś będziemy razem chodzić... Czas pokaże.
A tak na marginesie: zapraszam na forum Mandrivy.
1 listopad
Dziś po mszy na 9.00 poszedłem do domu biorąc ze sobą komżę. Ksiądz stwierdził:
-Ładnie zmięta.
- No co, składać mi sie nie chce.
Wywołało to obustronny śmiech. Już w domu uruchomiłem kompa i odpaliłem FlashGeta aby zaczął ściągać Mandrivę 2008 Free. Sam w tym czasie pojechałem na z rodzicami na cmentarz w sąsiedniej wsi. Potem wstąpiliśmy na 0,5 godziny do babci :-). Już w domu sprawdziłem stan ściągania i poszedłem zjeść obiad o 11.20 jako iż na 12 jako ministrant miałem iść stać na cmentarz z puszką. Kiedy wyjechałem nie biorąc ze sobą komórki, zadzwonił do mnie kolega z którym miałem stać. Skręciłem na dziedziniec kościoła, zszedłem z roweru i wyjąłem komżę. Ubrałem sie i poszedłem drogą na parking. Mój kolega już był gotów do stania. Wzięliśmy od poprzedników puszki i zazęliśmy nasz dyżur. Ludzie średnio szli i średnio dawali. Jednak wystałem te 30 minut. Spędziłem je całkiem ciekawie na rozmowach i mówieniu "Bóg zapłać". Potem przyszedł zmiennik i byliśmy wolni. Po przyjściu do domu dostałem rozkaz zgrywania płyt na dysk (20 woluminów). Zacząłem o 13.45 a skończyłem ok. 15.10. Potem zjadłem 4 kromki napiłem się kubek herbaty i pojechałem. Pod kościołem jak poprzednio ubrałem komżę i wszedłem do zakrystii. Usiadłem 5 minut i potem wziąłem puszkę i poszedłem dalej stać. Już przed bramą kościoła spotkałem kolegę. Dałem mu puszkę (wziąłem dwie) i ruszyliśmy na cmentarz. Zapewne zastanawiasz się Drogi Czytelniku, dlaczgo wziąłem puszki z koścoła. Przed naszym dyżurem była 2 godzinna przerwa z powody mszy św. z procesją. Poszliśmy i tym razem spotkaliśmy wiele znajomych osób (m,in naszą matematyczkę, geografitkę, biologistkę, polonistkę i fizyka). Już po pół godzie przyszedł zmiennik kolegi ale nie mój. Wtedy poprosiłem innego (również ministranta) aby mnie zmienił. Odbyło się szybkie przekazanie komży i puszki. Ja byłem wolny. Idąc na plac kościoła po rower spotkałem pewną dziewczynę którą lubię.
-Cześć.-powiedziałem.
-Hej!
Wyraźnie chciała do mnie zagadać, ale ja skręciłem na plac kościoła. I w ten sposób zakończyłem zbiórkę pieniędzy sumą ok. 130 zł. Już w domu zająłem sie opisywaną wcześniej kolekcją płyt i jej porządkowaniem. Nie wspomnę o innych logicznych czynościach. Tak zleciał mi cały 1 listopada.
2 listopad
Po wstaniu o 9 zjadłem śnadanie, chwilę poplątałem się po domu i włączułem komputer (75% ściągnięto). A teraz piszę tę notkę. Teraz mamy 11:09.